piątek, 21 sierpnia 2015

Moje Trzy Gracje


Każdy poród to cud. Dla mnie zawsze przeogromny, za każdym razem inny...
 I nic nie równa się z doświadczeniem tulenia do serca nowonarodzonego, lepkiego i bielutkiego od mazi płodowej, cieplutkiego, tętniącego życiem
ciałka Dziecka. To jest najcudowniejsze uczucie, jakie znam...



Wspomnienie pierwsze – Narodziny Antosi 28.06.2008r.

Pamiętam ten strumień sączących się wód płodowych. To był znak od Ciebie, że Jesteś gotowa, aby rozpocząć ostatni etap naszej wspólnej dziewięciomiesięcznej przygody…
Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że Jesteś dziewczynką, bo chciałam zaczekać do chwili Twoich narodzin i dopiero wtedy poznać Twoją płeć.
Niczego się nie bałam, choć był to pierwszy poród w moim życiu. W pełni zaufałam Bogu i własnemu ciału, które stworzył tak, abym mogła rodzić. Nie chciałam tego doświadczenia w żaden sposób znieczulać, bo wierzę, że naturalne narodziny, to jedna z najpiękniejszych i najważniejszych przygód w życiu człowieka, który właśnie przychodzi na świat. Nie chciałam odbierać tego Tobie, ani sobie.
Po dziewięciu godzinach usłyszałam Twój głos oraz jedno zdanie Położnej –
„Pani Agnieszko, ma pani Córkę”. W tamtej chwili całe moje serce zatańczyło z radości. Po chwili leżałaś na moim ciele, wtulona we mnie. Byłaś prześliczna. Cała bieluteńka i taka maleńka. Wokół było bardzo jasno, więc Twoje oczka były zamknięte. Wtedy po raz pierwszy w życiu poczułam całą sobą, jak cudownym doznaniem jest tulenie do serca nowonarodzonego Dziecka. Tego doświadczenia z niczym nie można porównać. Czułam ogromną radość i wdzięczność. Twój Tatuś stał obok mnie i miał łzy w oczach. Wiedzieliśmy, że ta chwila na zawsze pozostanie w naszej pamięci.

Przyszłaś na ten świat wczesnym rankiem, przed wschodem Słońca, wraz z dźwięcznym śpiewem porannych ptaszków, który dobiegał zza okna. Pojawiłaś się, aby zapoczątkować w naszym życiu zupełnie nową przygodę jaką jest rodzicielstwo.
Od dzieciństwa rozmodlona do Świętego Antoniego Padewskiego chciałam, aby to On był patronem mojego pierwszego Dziecka. Stąd Twoje imię – Antonina.
Anthos oznacza Kwiat. Jesteś pierwszym kwiatem, jaki zakwitnął w moim sercu i kwitnie tam do dnia dzisiejszego już na zawsze… Dziękuję Córeczko za to, że Jesteś.


Wspomnienie drugie – Narodziny Zosi 18.02.2011r.

Pamiętam, jak stojąc przy kuchennym blacie, nagle poczułam przepływającą przeze mnie falę oceanu. Zatrzymałam na chwilę myśli na tym wrażeniu. Po chwili kolejna fala. Czułam przypływy i odpływy ciepłych wód, które z dziwną regularnością wypływały ze mnie niczym fale oceanu. Wraz z jedną z nich pojawił się znany mi skurcz. Nie miałam wówczas najmniejszych wątpliwości, że to znaki od Ciebie, że oto rozpoczął się ostatni etap Twojej dziewięciomiesięcznej podróży na tę stronę świata…
W pokoju porodowym było cicho, przytulnie, panował półmrok, świeciło się jedynie małe boczne światełko. Weszłam do ciepłej wody i przybrałam jedyną pozycję (na czworakach), w której czułam, że dam radę przetrwać bóle skurczów. Zostałam w tej pozycji do samego końca. Intensywne skurcze były niemal przez cały czas.
W pewnym momencie, Położna zapytała, czy chcę urodzić Cię do wody. Powiedziałam, że tak. Zawsze o takim porodzie marzyłam.
Wszystko przebiegało bardzo intuicyjnie. Nie było komend ani poleceń. Czułam, jak się rodzisz, jak rodzi się Twoja główka i jak cała wypływasz ze mnie wraz z resztą wód płodowych.
„Popatrz w dół przed siebie” powiedziała Położna. Popatrzyłam, a pode mną, na pleckach płynęłaś Ty – maleńka, z szeroko otwartymi oczami. To było niesamowite. Po chwili wyjęłam Cię i położyłam sobie na piersiach. Wtedy ponownie szeroko otworzyłaś oczy i popatrzyłaś prosto w moje. Czułam wtedy, jak realizuje się moje ogromne marzenie o „wdrukowaniu obrazu matki w pamięć dziecka i odwrotnie”, o którym pisała Jean Liedloff w książce „W głębi kontinuum”.  Nie byłoby to możliwe, gdyby w pomieszczeniu, w którym przyszłaś na świat, świeciło się ostre światło zewsząd.
Trudno mi dobrać odpowiednie słowa, żeby wyrazić to, co czuję i czułam wtedy.
To było niesamowite doświadczenie – niemal mistyczne. Było cicho i spokojnie. Czułam się bezpiecznie i czułam, że wydarzyło się coś pięknego – narodziny o jakich pisał Frederick Leboyer - takie, jakie powinny być – narodziny bez przemocy.

Przyszłaś na ten świat w zaledwie dwie godziny, wieczorną porą. Masz na imię tak, jak patronka miejsca, w którym tak pięknie dane było Ci się urodzić.
Zofia znaczy Mądrość. Mnie to imię zawsze przywołuje na myśl wiosnę. Jesteś jak wiosna w moim życiu - od pierwszej chwili swego istnienia. Dzięki Tobie odkryłam nieznaną mi wcześniej radość macierzyństwa… Dziękuję Córeczko za to, że Jesteś.

 
Wspomnienie trzecie – Narodziny Irenki 2.09.2012r.

Pamiętam ten inny niż dotąd ucisk w brzuchu, który wprawił mnie w zamyślenie. Zupełnie inaczej niż Twoje Siostry dałaś mi znać, że nasza dziewięciomiesięczna przygoda dobiega końca i czas przywitać się twarzą w twarz…
W sali porodowej cisza, spokój, przygaszone światło i pomimo dużej przestrzeni, bardzo kameralna atmosfera, dająca poczucie bezpieczeństwa.
Cały poród rozwijał się niezwykle łagodnie – tak, jak sobie to wcześniej wymodliłam. Zanurzyłam się w cieplutkiej wodzie i tutaj zaczął się bardzo przyjemny czas. Odruchowo zaczęłam w wodzie wirować biodrami, a podczas skurczów, z zamkniętymi oczami nuciłam sobie melodie i mruczałam mruczanki. Pomyślałam wtedy, że to chyba najpiękniejszy poród, bo taki łagodny i dzięki temu mogę być tak bardzo świadoma każdego kolejnego etapu. W trakcie skurczów czułam też Twoje ruchy. Było mi to dotąd nieznane, bo nigdy wcześniej nie rodziłam z zachowanym pęcherzem płodowym.
Woda łagodziła ból, ale też bardzo rozgrzewała moje ciało i Twoje tętno wzrosło. Postanowiłam więc trochę pospacerować. Od tego momentu, jedynie pozycja pionowa – choć fizycznie wyczerpująca – dawała mi poczucie stabilności.
Wraz z kolejnym skurczem poczułam znajome mi rozciąganie w kroczu. Odruchowo zaczęłam przeć i krzyczeć jednocześnie. Przy kolejnym skurczu tak samo. Przy następnym Położna powiedziała, żebym przez chwilę tylko oddychała. Pomyślałam, że nie dam rady, ale całą sobą spróbowałam i udało się.
I wtedy dane mi było doświadczyć czegoś niesamowitego. Czułam, jak bez najmniejszego mojego udziału, samodzielnie pokonujesz drogę przez kanał rodny. Czułam, że to nie ja rodzę, ale Ty się rodzisz – sama, czy tego chcę, czy nie, czy na to pozwalam, czy też nie. 
Po chwili poczułam wychodzącą główkę i wielką fizyczną ulgę, jaka towarzyszy temu etapowi porodu. Powiedziałam: „wyszła główka”.
I wtedy to się stało – to, na co czekałam niemal od początku. Worek owodniowy pękł i wodospad ciepłych wód płodowych z dużą siłą uderzył o podłogę. Wraz z wodami wypłynęło całe Twoje ciałko. Dane mi było więc poznać siłę wodospadu, z jaką potrafi na ten świat wypłynąć nowe Życie.
Widywałam na zdjęciach i czytałam opisy porodów, w których główka dziecka rodzi się w zachowanym worku owodniowym. Myślałam jednak, że są to tak nieliczne przypadki, że nie ma nawet co zastanawiać się, że kiedykolwiek akurat mnie będzie dane urodzić w ten sposób. 
Popatrzyłam w dół. Byłaś maleńka i bielutka. Gdy tylko znalazłaś się w moich dłoniach, otworzyłaś szeroko oczy i popatrzyłaś prosto w moje. Byłam wniebowzięta.
Kolejne narodziny bez przemocy. Poród, w którym Położna podążała za mną, odgadywała moje potrzeby i nie mówiąc, nie pytając, spełniała je we właściwych momentach, pozwalając mi całkowicie przejąć stery tego wydarzenia. Czułam, że to ja o wszystkim decyduję i czułam się bardzo bezpieczna w tym miejscu i w tym toku wydarzeń.

Przyszłaś na ten świat  wraz ze wschodem Słońca. Nie dość, że w niedzielę, to jeszcze w czepku urodzona – w dosłownym znaczeniu tego wyrażenia.
Pojawiłaś się w naszym życiu na bardzo dziwnym i trudnym jego etapie – pełnym ciągłej gonitwy za czymś. Pokochaliśmy Cię od pierwszych chwil świadomości Twego istnienia, bo głęboko wierzymy, że każde życie poczyna się w danej chwili nie bez przyczyny i nie bez celu i sensu.
Irena znaczy Niosąca Pokój. Zostałaś nam dana po to, aby wraz z Sobą wnieść do naszego życia pokój… Dziękuję Córeczko za to, że Jesteś.





powyższa praca zatytułowana "Moje Trzy Gracje", w październiku 2012 roku, ukazała się na wystawie "Urodziłam Życie", zorganizowanej w Fundacji Sto Pociech w Warszawie, przez dwie Doule - Kasię Szczepańską-Wocial i Pamelę Kucińską

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz