piątek, 29 maja 2015

#MojeCiałoPodarowało


Obok takiej akcji nie przechodzi się obojętnie.


Mlekoteka i Mataja stworzyły coś wyjątkowego.
Nie od dziś wiadomo, że mleko mamy, to najlepszy pokarm dla dziecka.
Teraz każda z Was ma możliwość przekonać się, jak wiele podarowałyście swoim dzieciom i jak niesamowitą moc ma Wasze ciało.
Tutaj znajdziecie informację, jak obliczyć ilość pokarmu, którą Wasze ciało podarowało.


A gdy już się przekonacie, zachęcam do podzielenia się tą radosną nowiną i tym samym do promowania karmienia piersią. 
#MojeCiałoPodarowało


wtorek, 19 maja 2015

Rola kobiecego wsparcia w okresie okołoporodowym



Taki krąg kobiet... 
To wcale nie musi być duża grupa. Tak naprawdę czasem wystarczy tylko jedna kobieta z bardzo otwartym sercem. Krąg to pojęcie, które ma naszkicować pewną ideę, jaka towarzyszy temu konkretnemu rodzajowi wspierania.
W okresie okołoporodowym, kobieta doświadcza tak wielu stanów emocjonalnych i fizycznych, że w pełni zrozumieć ją może tylko druga kobieta. Szczególnie jeśli sama też już rodziła dzieci. 

W tradycji Kultur Wschodu, taką rolę pełni najczęściej matka rodzącej kobiety. 
Dr Preeti Agrawal w książce „Odkrywam Macierzyństwo” nazywa to matkowaniem matce. Doświadczyłam takiego matkowania po narodzinach każdej z moich Córek. Szczególnie za pierwszym razem miało to ogromne znaczenie, bo wszystko było wówczas takie nowe, nieznane dotąd i jednocześnie przerastające wszelkie moje wcześniejsze wyobrażenia o macierzyństwie. Obecność mojej mamy była wówczas nieoceniona i niezastąpiona. 
Bardzo chciałabym, w przyszłości być takim wsparciem dla moich Córek. Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że nie zawsze jest tak, że to właśnie matka-rodzicielka najlepiej potrafi odpowiedzieć na potrzeby kobiety, która staje na progu swego własnego macierzyństwa. Składa się na to bardzo wiele czynników. Mogą to być choćby przykre doświadczenia wyniesione z własnego porodu czy trudne relacje matki z córką, ale również inne czynniki tak psychologiczne jak i fizyczne.
Jednak bez względu na to, co przyniesie życie, bardzo chciałabym, aby moim Córkom nigdy nie zabrakło kogoś, kto otoczy je kręgiem ciepła, miłości i empatii w tych ważnych chwilach.

W czasie porodu taką rolę niewątpliwie pełni doula. Kocha bezwarunkowo, czuje i rozumie, ale też wspiera fizycznie (pomaga ciału znaleźć stabilne oparcie, masuje je i podtrzymuje, podaje wodę, pomaga się przebrać czy umyć) i słownie, gdy choćby trzeba rozwiać jakieś wątpliwości lub coś wyjaśnić.
Doula otacza opieką również przed porodem oraz w połogu. Na tych etapach często do kręgu wsparcia dołączają inne kobiety – matka, przyjaciółki, babcia, teściowa, siostra, szwagierka... Każda z nich wnosi wraz z sobą coś innego. Krąg to jednak nie tyle ilość, co przede wszystkim  jakość. Myślę, że kobieta, która urodziła dziecko, byłaby w stanie przypomnieć sobie, które kobiety w okresie okołoporodowym tworzyły wokół niej taki krąg wsparcia, a które pomimo swej obecności w jej życiu w tym okresie, nie należały do tego kręgu, bo ich obecność nie była wspierająca.

Rola kręgu jest wielka i piękna. Kobieca obecność daje ciepło wewnętrzne, poczucie spokoju i wiarę w to, że wszystko jest i będzie dobrze. W towarzystwie wspierających kobiet można pozwolić sobie w pełni na bycie sobą - bycie tu i teraz ze wszystkimi emocjami, łzami, słowami… bez cienia obawy, że zostanie się ocenioną czy wyśmianą. To jest przestrzeń pełna zrozumienia.



Krąg wsparcia to nie tylko fizyczna obecność osób. Bywają bowiem sytuacje, w których trudno o spotkanie twarzą w twarz. Zwłaszcza, gdy mieszkamy daleko od siebie. Warto pamiętać, że wsparcie duchowe to też ogromna pomoc. Czasami nie trzeba trzymać kogoś za rękę, żeby poczuł się zrozumiany. Będąc w trzeciej ciąży miałam w swoim kręgu dwie takie kobiety, które pomimo dzielących nas setek kilometrów, obdarzyły mnie ogromem wsparcia zarówno duchowego – w modlitwie, jak i poprzez rozmowy telefoniczne. Jedną z tych kobiet była położna Irena Chołuj. Niesamowite było dla mnie to, że telefon od Niej dzwonił zawsze wtedy, gdy akurat bardzo potrzebowałam rozmowy z zaufaną osobą, która świetnie orientuje się w typowo ciążowej tematyce. Po tych rozmowach czułam się bardzo podniesiona na duchu z odbudowanymi pokładami nadziei. 

Każdej kobiecie oczekującej dziecka życzę, aby wokół niej znalazły się kobiety, które otoczą ją kręgiem wsparcia i będą z nią w najważniejszych dla niej chwilach.


poniedziałek, 4 maja 2015

Przyjąć albo odebrać



Jeśli chce pani, żebym to ja odbierał pani poród, to proszę do mnie zadzwonić - usłyszałam od lekarza ginekologa.
Po tym wstępie, wiedziałam już, że nie zadzwonię. I nie chodziło o to, że taka usługa jest płatna, bo niech sobie będzie. Chodziło o to, że ja nie chciałam, żeby ktokolwiek odbierał mi poród…

Moim ogromnym szczęściem było to, że wszystkie moje porody zostały przyjęte z należytym szacunkiem. Przyjęte. Nie odebrane.
Ktoś mógłby uznać, że to czepianie się słówek. Może i tak, ale biorąc pod uwagę, że każde słówko ma jakieś znaczenie myślę, że w tym przypadku czepianie się jest całkowicie uzasadnione. Jest ono podyktowane tylko i wyłącznie troską o jakość narodzin i opieki okołoporodowej, a to jak sądzę wystarczająco ważna sprawa.


Jaka jest zatem różnica między odbieraniem a przyjmowaniem? Myślę, że najlepszą odpowiedzią są wspomnienia, które wyniosła kobieta z sali porodowej. Jeśli czuła się tam odarta ze swej godności, traktowana przedmiotowo czy wręcz poniżana, to oczywiste jest, że jej poród został odebrany, a wraz z nim jej samoocena, poczucie własnej wartości i cała kobieca moc, z którą weszła do sali porodowej.
Kiedy kobieta opowiadając o swoim porodzie, niemal rozkwita w oczach rozmówców i wyraźnie widać, że czuje się spełniona w tym doświadczeniu, to znak, że jej poród został przyjęty.

Są różne podejścia do pracy na bloku porodowym. Można odbierać porody z nastawieniem na pełnienie zawodowych obowiązków, ale można też je przyjmować i czuć się zaszczyconą uczestnicząc w procesie narodzin dziecka i matki.
Kobieta, której poród został przyjęty, mogła podczas poszczególnych jego etapów robić to, czego chciało jej ciało, a na koniec cieszyć się bliskością maleństwa - tym ważnym pierwszym dotykiem. Tej, która musiała słuchać bezdusznych poleceń personelu oraz/lub została na koniec pozbawiona prawa do przytulenia maleństwa, tej poród odebrano.
Współczuję wszystkim kobietom, które pozbawia się dobrych doświadczeń poprzez nieuzasadnione, w pośpiechu podejmowane działania typu mierzenie, ważenie, odciąganie mazi płodowej z noska i ust dziecka, szczepienie itp. Jeśli dziecko nie wymaga reanimacji i samodzielnie zaczęło oddychać, to te wszystkie czynności nie mają najmniejszego uzasadnienia. Nie wolno też kobiecie i dziecku odbierać prawa do pierwszego karmienia, na które jest czas właśnie bezpośrednio po narodzinach

W 2011 roku, Fundacja Rodzić po ludzku zorganizowała akcję społeczną pod hasłem „Pozwólcie nam się przywitać”. Apelowano w niej o zaniechanie zbędnych czynności medycznych bezpośrednio po porodzie na rzecz kontaktu skóra do skóry przez przynajmniej dwie godziny. Mam wrażenie, że pomimo upływu czasu, nadal są miejsca, do których ten apel chyba nie dotarł. Bo jak uzasadnić zabieranie dziecka od matki tylko dlatego, że trzeba zeszyć popękane lub nacięte krocze? Ten zabieg można wykonać, gdy dziecko leży na matczynych piersiach. Tak było choćby w moim przypadku – nie odbierano mi dzieci na czas szycia krocza. Na stronie innej akcji Fundacji Rodzić po ludzku można znaleźć opisy porodówek, w których na czas szycia krocza lub z innych powodów (niekoniecznie uzasadnionych) dziecko jest zabierane od matki po czasie zdecydowanie krótszym niż dwie godziny.

Śmiem twierdzić, że ten moment, ta chwila, kiedy maleńkie, cieplutkie, lepkie od mazi płodowej, bielusieńkie i całe tętniące życiem maleństwo, ląduje na piersiach mamy, to najcudowniejsza chwila w życiu, z którą trudno cokolwiek porównać. To, co wzajemnie przeżywają matka i dziecko w tym momencie, jest z mojego punktu widzenia wydarzeniem ze sfery sacrum i jedyne, co należy wówczas zrobić, to nisko pokłonić się i celebrować tę chwilę, bo dla matki i jej dziecka jest ona święta.
Bardzo wyraźnie poczułam to, uczestnicząc w porodzie jako doula. Gdy zauważyłam jak główka wyłania się z kanału rodnego, a następnie spojrzałam w oczy rodzącemu się maleństwu, gdy widziałam, jak wychodzi ono na świat, był to moment, w którym – dosłownie – czas na chwilę zatrzymał się i wokół zapanowała cisza. Czułam, jak kolana same uginają się pode mną z ogromu wdzięczności, która przepełniała moje serce. Było to doświadczenie niemal mistyczne. Jednocześnie przez cały ten czas byłam w pełni obecna w swoim ciele i umyśle, bez najmniejszych problemów wypełniając swoje zadania douli.
Myślę zatem, że da się pogodzić odpowiedzialność zawodową z jednoczesnym celebrowaniem narodzin tak, aby nie zaniedbać żadnego z tych elementów i przyjąć poród zamiast go odbierać.