poniedziałek, 4 maja 2015

Przyjąć albo odebrać



Jeśli chce pani, żebym to ja odbierał pani poród, to proszę do mnie zadzwonić - usłyszałam od lekarza ginekologa.
Po tym wstępie, wiedziałam już, że nie zadzwonię. I nie chodziło o to, że taka usługa jest płatna, bo niech sobie będzie. Chodziło o to, że ja nie chciałam, żeby ktokolwiek odbierał mi poród…

Moim ogromnym szczęściem było to, że wszystkie moje porody zostały przyjęte z należytym szacunkiem. Przyjęte. Nie odebrane.
Ktoś mógłby uznać, że to czepianie się słówek. Może i tak, ale biorąc pod uwagę, że każde słówko ma jakieś znaczenie myślę, że w tym przypadku czepianie się jest całkowicie uzasadnione. Jest ono podyktowane tylko i wyłącznie troską o jakość narodzin i opieki okołoporodowej, a to jak sądzę wystarczająco ważna sprawa.


Jaka jest zatem różnica między odbieraniem a przyjmowaniem? Myślę, że najlepszą odpowiedzią są wspomnienia, które wyniosła kobieta z sali porodowej. Jeśli czuła się tam odarta ze swej godności, traktowana przedmiotowo czy wręcz poniżana, to oczywiste jest, że jej poród został odebrany, a wraz z nim jej samoocena, poczucie własnej wartości i cała kobieca moc, z którą weszła do sali porodowej.
Kiedy kobieta opowiadając o swoim porodzie, niemal rozkwita w oczach rozmówców i wyraźnie widać, że czuje się spełniona w tym doświadczeniu, to znak, że jej poród został przyjęty.

Są różne podejścia do pracy na bloku porodowym. Można odbierać porody z nastawieniem na pełnienie zawodowych obowiązków, ale można też je przyjmować i czuć się zaszczyconą uczestnicząc w procesie narodzin dziecka i matki.
Kobieta, której poród został przyjęty, mogła podczas poszczególnych jego etapów robić to, czego chciało jej ciało, a na koniec cieszyć się bliskością maleństwa - tym ważnym pierwszym dotykiem. Tej, która musiała słuchać bezdusznych poleceń personelu oraz/lub została na koniec pozbawiona prawa do przytulenia maleństwa, tej poród odebrano.
Współczuję wszystkim kobietom, które pozbawia się dobrych doświadczeń poprzez nieuzasadnione, w pośpiechu podejmowane działania typu mierzenie, ważenie, odciąganie mazi płodowej z noska i ust dziecka, szczepienie itp. Jeśli dziecko nie wymaga reanimacji i samodzielnie zaczęło oddychać, to te wszystkie czynności nie mają najmniejszego uzasadnienia. Nie wolno też kobiecie i dziecku odbierać prawa do pierwszego karmienia, na które jest czas właśnie bezpośrednio po narodzinach

W 2011 roku, Fundacja Rodzić po ludzku zorganizowała akcję społeczną pod hasłem „Pozwólcie nam się przywitać”. Apelowano w niej o zaniechanie zbędnych czynności medycznych bezpośrednio po porodzie na rzecz kontaktu skóra do skóry przez przynajmniej dwie godziny. Mam wrażenie, że pomimo upływu czasu, nadal są miejsca, do których ten apel chyba nie dotarł. Bo jak uzasadnić zabieranie dziecka od matki tylko dlatego, że trzeba zeszyć popękane lub nacięte krocze? Ten zabieg można wykonać, gdy dziecko leży na matczynych piersiach. Tak było choćby w moim przypadku – nie odbierano mi dzieci na czas szycia krocza. Na stronie innej akcji Fundacji Rodzić po ludzku można znaleźć opisy porodówek, w których na czas szycia krocza lub z innych powodów (niekoniecznie uzasadnionych) dziecko jest zabierane od matki po czasie zdecydowanie krótszym niż dwie godziny.

Śmiem twierdzić, że ten moment, ta chwila, kiedy maleńkie, cieplutkie, lepkie od mazi płodowej, bielusieńkie i całe tętniące życiem maleństwo, ląduje na piersiach mamy, to najcudowniejsza chwila w życiu, z którą trudno cokolwiek porównać. To, co wzajemnie przeżywają matka i dziecko w tym momencie, jest z mojego punktu widzenia wydarzeniem ze sfery sacrum i jedyne, co należy wówczas zrobić, to nisko pokłonić się i celebrować tę chwilę, bo dla matki i jej dziecka jest ona święta.
Bardzo wyraźnie poczułam to, uczestnicząc w porodzie jako doula. Gdy zauważyłam jak główka wyłania się z kanału rodnego, a następnie spojrzałam w oczy rodzącemu się maleństwu, gdy widziałam, jak wychodzi ono na świat, był to moment, w którym – dosłownie – czas na chwilę zatrzymał się i wokół zapanowała cisza. Czułam, jak kolana same uginają się pode mną z ogromu wdzięczności, która przepełniała moje serce. Było to doświadczenie niemal mistyczne. Jednocześnie przez cały ten czas byłam w pełni obecna w swoim ciele i umyśle, bez najmniejszych problemów wypełniając swoje zadania douli.
Myślę zatem, że da się pogodzić odpowiedzialność zawodową z jednoczesnym celebrowaniem narodzin tak, aby nie zaniedbać żadnego z tych elementów i przyjąć poród zamiast go odbierać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz